|
Stowarzyszenie Młodych Inżynierów Lotnictwa Oficjalne Forum Stowarzyszenia
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Paweł Ruchała
Generał broni - Vice-Prezes SMIL
Dołączył: 17 Sty 2007
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Krosno / Warszawa
|
Wysłany: Czwartek 23:39:50 19 Kwi 2007 108 Temat postu: Gawron - fragmenty z wykładu |
|
|
Prapremiera fragmentu najnowszego opracowania PTL! Anegdotki związane z samolotem PZL-101 Gawron opowiedziane przez inż. Jędrzejewskiego. Długie, ale chyba warto
Z samolotem Gawron miałem sporo do czynienia jako pilot fabryczny WSK – Okęcie, i z tego tytułu przydarzyło mi się kilka ciekawych i zabawnych historii, którymi chciałbym się podzielić. Pierwsza wiąże się ze wspomnianym już tematem paliwa. Jako, że zainteresowanie samolotem było duże, wysłano Gawrona na targi do Turcji. Był on prezentowany na stoisku, ale ostatniej niedzieli przewidziano pokaz w locie, w którym ja miałem być pilotem. Wysłano mnie więc do Turcji, przylatuję – ale żeby uruchomić silnik, trzeba mieć co palić. Na lotnisku paliwa nie ma, a turecki pomocnik z rozpaczą w głosie twierdzi, że sprawdził wszystkie możliwe miejsca, ale benzyny 70 – oktanowej to w Turcji nie ma. No, ale nie wysłano mnie do Turcji na wycieczkę, muszę te loty wykonać – trzeba coś wymyślić! Jednak w mieście, gdzie odbywały się targi, jest pewien charakterystyczny budynek, ogrodzony drutem kolczastym, a przed nim stoi budka w biało – czerwone pasy, w niej siedzi człowiek z „garnkiem” na głowie, a na „garnku” są wymalowane litery MP. Był to – i jest – sztab południowo – wschodniej grupy NATO. Kiedy zmartwieni przyszliśmy do hotelu – a trzeba dodać, że po drodze wstąpiliśmy na jakiś gruziński koniak, który w dużym stopniu pomógł – mój wzrok padł na telefon. Wykręciłem numer centrali i rzuciłem krótkie „NATO Headquater!” Telefonistka połączyła bez słowa. Po drugiej stronie zameldował się – zgodnie z wszelkimi regulaminami, po wojskowemu – jakiś sierżant. Mi po tym koniaku jakoś szło, więc bezczelnie proszę go o połączenie z dowódcą. Za chwilę zgłasza się kolejny żołnierz, też zgodnie z zasadami sztuki. No, to ja mówię:
- Słuchaj, byłeś na tych targach, widziałeś tam taki żółty samolocik?
- A, widziałem
- Widzisz: ja jestem pilotem od tego samolotu i grozi mi, że nie polatam, bo nie mam paliwa do niego, nie mogę znaleźć paliwa 70 – oktanowego. Mógłbyś pomóc choć w ustaleniu, czy to jest możliwe?
- Hmmm… a możesz zadzwonić za 15 minut?
- Mogę, tylko daj mi swój numer wewnętrzny.
Numer dostałem, za kwadrans zadzwoniłem i słyszę, że na wojskowym lotnisku 70 km od nas mają takie paliwo, mam się na niego powołać. Dzięki temu pokazy się odbyły, a Turcy kupili chyba 5 Gawronów. Można żartem powiedzieć, że na dobrą sprawę to ja pierwszy nawiązałem współpracę z NATO, na kilkanaście lat przed płk Kuklińskim.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Paweł Ruchała
Generał broni - Vice-Prezes SMIL
Dołączył: 17 Sty 2007
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Krosno / Warszawa
|
Wysłany: Czwartek 23:43:15 19 Kwi 2007 108 Temat postu: |
|
|
Przy okazji wizyty w Turcji miałem okazję spotkać się z pilotem, który „na koncie” miał 2400 godzin wylatanych na P-24. Polecieliśmy razem na Gawronie, on za sterami, ja jako pasażer – samolot był jednosterem. Niewiele brakowało, a nasz lot skończyłby się na takim gazonie z kwiatami, bo on chciał wystartować „amerykanem” jak na P-24, a w Gawronie jest jednak trochę mniej koni. Na szczęście, dzięki slotom udało nam się i mogłem obejrzeć Ankarę z powietrza, z wysokości „dachy plus anteny”.
Samoloty odbierali inspektorzy nadzoru lotniczego – starsi panowie, doświadczeni mechanicy, którzy swoją pracę zaczynali jeszcze przy odbiorze P-24. Zgodnie z ich przepisami, na każdym egzemplarzu miałem wykonać 5 całych lądowań i lot z inspektorem, który zmierzy osiągi Gawrona. Wsiadamy do pierwszego samolotu, patrzę, a on wyciąga stoper, żeby zmierzyć czas wznoszenia. Tu muszę dodać, że pogoda wówczas była piękna – słonecznie, na niebie cumulusy – a ja mam przeszłość szybowcową. Nic więc dziwnego, że wysokości nabierałem „podpierając się” termiką. Następnego dnia, bo sprawdzaliśmy samoloty składane na bieżąco, mieliśmy sprawdzić drugi egzemplarz – a mnie strach ogarnął, bo jeżeli on zapisał „podrasowane” wznoszenie pierwszego egzemplarza, to powie, że drugi jest niedobry! W związku z tym umówiliśmy się z mechanikiem składającym samoloty, że będzie meldował o gotowości samolotu dopiero, jak zobaczy cumulus nasuwający się nad lotnisko. Na szczęście każdego dnia była taka pogoda i wszystkie udało się w ten sposób zademonstrować i sprzedać.
Z pobytu w Turcji pamiętam jeszcze jedną dykteryjkę. Nasze samoloty miały na płytach brzegowych stylizowany napis „Gawron” z sylwetką gawrona siedzącego na literze G. Kiedyś, przechodząc obok Gawrona zobaczyłem przy nim mechanika stojącego na drabince i malującego prostą, blokową literę G w miejsce naszej. Zdziwiło mnie to, więc spytałem jego zwierzchnika, co się dzieje. „Generał kazał; kojarzyło mu się z sierpem”.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Paweł Ruchała
Generał broni - Vice-Prezes SMIL
Dołączył: 17 Sty 2007
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Krosno / Warszawa
|
Wysłany: Czwartek 23:48:47 19 Kwi 2007 108 Temat postu: |
|
|
Z Gawronem wiąże się jeszcze jedna ciekawa sytuacja, o której chciałbym opowiedzieć. Otóż, jak już zostało powiedziane, jednym z naszych klientów byli Hiszpanie, którym to mieliśmy ich samoloty dostarczyć. Uznano, że transport koleją trwa zbyt długo, a poza tym trzeba by zdemontować i zmontować wszystkie hiszpańskie samoloty, co jest kłopotliwe. W związku z tym wydano pilotom polecenie, aby przeprowadzili Gawrony lotem. Pamiętajmy jednak, że samoloty nie miały radiostacji ani radiokompasu, a czekał nas lot przez całą zachodnią Europę, bagatela – 1800 km, do tego zimą. Na domiar złego, mieliśmy mapy przygotowane na wojnę domową w Hiszpanii, opatrzone napisem „Sztab Generalny Armii Czerwonej”, wszystko pisane cyrylicą, także nazwy francuskie – fonetycznie. Oczywiście zapowiedziano nam, że tych map nikt nie ma prawa zobaczyć, nie mogą wpaść w obce ręce. Mapami pies z kulawą nogą się nie interesował, ale dla spokoju sumienia kiedy widziałem już lotnisko w Madrycie, schowałem ją do torby i dopiero wtedy zacząłem lądować. Udało nam się, ale – muszę przyznać – było to duże przeżycie.
Następna dykteryjka wiąże się z pokazem aparatury opylającej, jaki wykonywaliśmy w ZSRR. Do zbiornika na chemikalia nasypaliśmy 2 czy 3 worki wapna, które z pomocą miejscowego personelu wymieszałem, i poleciałem. Zrobiłem najście, przeszedłem raz – w lusterku widziałem, że wychodzi dobrze – i kiedy lotnisko mi się skończyło, zrobiłem nawrót, żeby przejść w drugą stronę. Tymczasem – klops! Całe wielkie lotnisko było jak zasnute mgłą. Okazało się, że wiał lekki boczny wiatr, który zwiewał rozpyloną przeze mnie wapienną chmurę w moim kierunku. Nie miałem innego wyjścia, jak odejść na bok i poczekać.
Podzieliłem na 3 części, może będzie się przyjemniej czytało...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|